Menu #1



By  Unknown     14:20    Etykiety: 
Człowiek ma tyle diet do wyboru! 

3D Chili, 2D Majeranek, Dukana, Dąbrowskiej, South Bitch, Metabolic Balance, Śródziemnomorską, Strażników Wagi... Taka wyliczanka nie skończy się nigdy! Szczególnie, gdy zaczniemy jeszcze uwzględniać coś, co zdecydowanie nie jest dietą a raczej stanem umysłu, czyli na przykład niedietę kopenhaską lub kapuścianą dla kapuścianych głów.

Jeszcze więcej niż diet jest Jedynych Słusznych Teorii. Każdy kto ma internet jest dietetykiem, każdy a przynajmniej takie podejście sporo osób reprezentuje. Dlatego ja mówię wprost:

NIE JESTEM DIETETYKIEM

a ten blog nie jest dietetyczną wyrocznią. Chcesz zastosować u siebie moje menu? Na własną odpowiedzialność. Coś Ci się nie podoba? To zrób po swojemu. 

Tak naprawdę dieta jest skuteczna, gdy trzymamy się jej założeń. Ma być zatem przede wszystkim smaczna i zdatna do stosowania, rzecz jasna w rozszerzonej wersji, w czasie następującym po redukcji, czyli utrzymaniu. Dlatego mając odruch wymiotny od samego myślenia o produkcie X, nie wmuszaj go w siebie na diecie. Chyba że jesz tylko chipsy, żelki, ciastka, cukierki i czekoladę, bo resztę jedzenia uważasz za niejadalną. Wtedy masz kurwa problem.

Czasem wrzucę tu cały mój jadłospis, kiedy indziej pojedyncze potrawy a czasem poradnik z najprawdziwszą prawdą (co jeść w podróży? co zjeść na mieście? jak wkładać jedzenie do pudełka? i wiele innych), różnie będzie. 

Na pewno będą zdjęcia, bo to jest to, czego mi brakuje w wielu przykładowych jadłospisach. 157 g mięsa? 27,5 g jajka? Przecież nie mam wagi, skąd mam to wiedzieć? Z obrazka. Garść orzechów - ale garść dziecka, czy Pudziana? Skąd ja mam to wiedzieć? Z obrazka. Czy to jedzenie mi się spodoba? Skąd mam to wiedzieć? Z obrazka. Poza tym zdjęcia są ładne i ich oglądanie nie męczy tak jak czytanie. A jeśli podam masę czegoś, to tylko mniej-więcej i na oko.
(Tak wiem, popracuję nad ujęciami, na których na 99% widać ilość, dajcie mi czas na nabranie wprawy)

Dzisiaj akurat padło na jadłospis, lecz zanim wywoła on Twoje wzburzenie i przejdziesz do komentarzy: przeczytaj jeszcze tekst na końcu notki.

I śniadanie: arbuz z płatkami owsianymi, rodzynkami, błonnikiem, mozzarellą i serkiem wiejskim (który nie zasłużył na zdjęcie, bo jest brzydki).

II śniadanie: buła z twarogiem, ogórkiem i inną sałatową zieleniną, jakąś tam indykową kiełbasą i żółta papryka na deser.

Obiad: prawie jak shakshuka - była pierś z indyka (~200 g), żółta papryka i przecier pomidorowy a na koniec wpadło jeszcze jajko.

Podwieczorek: czy to ptak, czy to samolot a może łosoś? Nie, to więcej arbuza! Razem z mozzarellą i zieleniną.

Kolacja: co zjeść, gdy przez pół dnia masz za oknem grillujących ludzi? Coś z grilla! Na przykład kiełbasę z musztardą miodową i niegrillowaną żółtą papryką, bo ciepła papryka to jedna z najgorszych rzeczy na świecie. 

I to by było na tyle? Nie! Teraz najważniejsza część: uwagi. 

Tak, możesz mieć jakieś zastrzeżenia do mojego jadłospisu. I tak, możesz o nich napisać. Lecz nie, ja wcale nie muszę się do nich zastosować. Niektóre pewnie rozważę, bo przecież wszystkiego nie wiem. Niektóre jednak są dla mnie z góry bez sensu. Przynajmniej na razie. I dlatego je wymienię.

1. Jesz owoce po południu, tak się nie robi, od tego dostaje się raka i umiera.
Będę jeść owoce wtedy kiedy mi się podoba. Dopóki nie stanowią podstawy mojej diety nie widzę problemu.

2. Ostatni posiłek powinno się jeść o 18:00.
Świetny pomysł dla kogoś, kto chodzi spać po dobranocce. 

3. W Twoim obiedzie nie ma węgli, w obiedzie muszą być węgle.
Czasem są, czasem ich nie ma. Zwykle zależność jest taka, że w bardziej męczący dzień są, w mniej męczący wolę po prostu więcej mięsa niż ziemniaka, ryż basmati lub inną kaszę jaglaną.

4. Jesz nabiał, od tego dostaje się raka i umiera.
Jem, nabiał jest spoko. 

5. Serio, w męczarniach się umiera.
Trudno.

6. Na diecie powinno się jeść tylko piersi z kurczaka albo, ewentualnie, z indyka. Inne mięso nie nadaje się na dietę.
Lubię piersi z indyka i kurczaka, ale inne rodzaje mięsa też są takie dobre... Ten blog nie jest halal, więc czasem może pojawić się też wieprzowina. A kebabowa baranina lub wołowina to już w ogóle mniam. I jeszcze są ryby, podobno zajebiście zdrowe, więc czasem ujdą.

7. Zaraz, zaraz - patelnia? Czy Ty - aż boję się to powiedzieć na głos - smażysz?
Tak. Czasem jem pieczone mięso, ale robione u rodziców lub zamawiając gotowy obiad, bo w miejscu zamieszkania nie mam warunków do pieczenia. Tłuszcze też jeść trzeba, mi pasuje używanie ich akurat do smażenia. Wystarczy wybrać coś, co nadaje się do obróbki cieplnej i nalać odpowiednią ilość, zamiast zużywać butelkę na raz.

8. Zamawiasz gotowe obiady z jakiejś stołówki?!
Idź kilka dni pod rząd na dwanaście godzin do pracy i ogranicz się do zimnego jedzenia z pudełek. Pozdro i powodzenia.

9. A orzechy, wiórki kokosowe?
Alergia. Na szczęście nie jakaś mocna (haha, nie zabijecie mnie orzechem), ale jedzenie niektórych produktów kilka razy w tygodniu zdecydowanie mi szkodzi.
Kocham Cię czekolado, ale nie jesteśmy dla siebie stworzone :(

10. Powinno się jeść pięć posiłków dziennie.
Nie wiem ile powinno się jeść. Sama zjadam zwykle od czterech do sześciu.

I to by było na tyle. Następny wpis o tym, czemu jestem gruba i muszę się odchudzać, skoro jestem taka mądra

Unknown

Siostra króla Juliana. Zrzekła się pałacu i bogactw na rzecz życia prostego, szarego niczym futro lemura człowieka. Los przywiódł ją do przepięknej, nadmorskiej miejscowości, z której pisze dla Was bloga.

1 komentarz:

  1. Mam identyczne podejście do diety ;) Szkoda tylko, że swoją zaczynam w poniedziałek a kończę w okolicach czwartku.

    OdpowiedzUsuń